-To znowu ja. Wyjeżdżaj. -Usłyszałem od Liny. Siedziałem niecierpliwie w aucie czekając na sygnał. Po jej telefonie odpaliłem auto i ruszyłem w stronę domu Julii. Po kilku minutach zatrzymałem się pod budynkiem. Zauważyłem jej przygnębioną twarz oraz walizki, które ledwo utrzymywała w rękach i od razu wsiadłem z auta.
-Julia. Co się stało? -Spytałem udając zdziwienie.
-Wyprowadziłam się od Niego.
-Dziwne. Dziś dedykował Ci wystawę a Ty uciekasz?
-Nie uciekam! Skąd taki pomysł? -Naskoczyła na mnie.
Spojrzałem na nią podejrzliwie. Wyglądała na bardzo zmieszaną, zdeptaną przez życie.
-Nie wyjdzie nam, wolę odejść i nie robić mu dłużej nadziei. Nie czuję tego. -Opuściła wzrok w dół.
-Chodź ze mną. -Podałem jej rękę.
-Oszalałeś. -Uśmiechnęła się ironicznie.
-Wolisz błąkać się z tymi ogromnymi walizkami całą noc? Okej. -Wycofałem dłoń i ruszyłem w stronę auta wyczekując na inną odpowiedź.
-Hej! Dobrze, pomóż mi z nimi. -Spojrzała na mnie z zawstydzeniem. Uśmiechnąłem się i wziąłem obie walizki.
Weszliśmy do auta. Miejsce obok mnie znów zajęła odpowiednia osoba. Spojrzałem na nią i ucieszyłem się w duchu, lecz myśl o zbliżającej się rozmowie zbijała mnie z tropu.
-Nie patrz na mnie, jedź. Nie chcę go spotkać. -Powiedziała sucho zapinając pas. Ruszyłem.
TONI
-Już jestem. Mam te tabletki, dalej Cię boli? -Spytałem ściągając kurtkę.
Spojrzałem wokół. Coś mi nie pasowało, mieszkanie nagle zmieniło swój wygląd. Poszedłem nerwowo do sypialni, łazienki. Zniknęła połowa rzeczy, a moje ciało i umysł poczuły strach. Ledwo złapałem oddech, a moje nogi zamieniły się w watę.
-Gdzie Julia?
-Odeszła. Ona Cię nie kochała. -Odpowiedziała owijając kosmyk włosów wokół palca.
Z rąk wypadła mi reklamówka. Podszedłem do okna próbując opanować emocje. Wiedziałem, czułem to zawsze, że mnie zostawi, ale robiłem sobie nadzieję, że kiedyś spojrzy na mnie tak samo jak na Niego.
-Nie rozumiesz? Jestem tutaj bo moje uczucia wobec Ciebie są silne. Były, są i będą. -Powiedziała wstając.
-Daj mi spokój. Dawno wyszła? -Ruszyłem się, a słowa wypowiedziane przez nią weszły i wyszły z mojej głowy niewzruszenie.
-Harry ją zabrał. -Zatrzymała mnie swoją ciepłą dłonią.
Zamknąłem oczy z nerwów, moje ciało przeszedł ogień i gniew. Nagle przypomniałem sobie pewnien fakt.
-Już rozumiem! Dlatego widziałem Was dzisiaj razem! Super plan, gratuluję. Czyżby Harry przypomniał sobie, że ona istnieje? -Krzyknąłem odsuwając się od niej.
-Przestań! Ona tego pragnie! -Powiedziała z ironią w głosie.
-Ty niczego nie rozumiesz...wszystko zepsuliście. -Złapałem się za głowę.
-Harry pomógł mi, ja jemu. Wkońcu to nieporozumienie się zakończyło, a my możemy być znów razem.
-Wyjdź. -Powiedziałem cicho.
-Co? To nie może się tak skończyć! -Powiedziała załamana.
-Wynocha! -Wrzasnąłem siadając na parapecie.
Na jej twarzy pojawiła się rzeka łez. Nie czułem skruchy, chciałem zostać sam. Odwróciła się i wyszła trzaskając za sobą drzwiami.
Wszystko straciło sens. Każdego dnia miałem nadzieję, że on zawsze będzie ją ignorować. To egoistyczne, ponieważ za tym szedł jej ból, płacz. Nienawidziłem jej w takim stanie, ale uwielbiałem ją pocieszać i powodować uśmiech na jej twarzy. Doskonale wiedziałem, że tak może się stać, ale zawsze pragnąłem rozkochać ją w sobie oraz by wkońcu o Nim zapomniała. To jest chyba nauczką. Zraniłem wiele kobiet, a teraz gdy się zakochałem, ona zrobiła dokładnie to samo. Co teraz? Pierwszy raz czułem się tak bardzo bezradny. Miałem ochotę wstać, zacząć jej szukać. Spytać dlaczego odeszła bez słowa, myślę, że jakieś wyjaśnienie mi się należy. Najlepiej wyrwać ją z objęć tego idioty. Ta myśl minęła, przypomniałem sobie słowa Liny, Harry napewno się nią zajął. Kurwa, miałem ochotę rozwalić wszystko co znalazło się w pobliżu. Świadomość, że już nie wróci dusiła mnie w środku i poczułem, że bez niej nic nie ma już sensu.
JULIA
Wszystko było zbyt podejrzane. Wkońcu zrozumiałam o co chodzi. Moje serce zadrżało na myśl, że Harry wszystko pamięta. Nagle stał się miły, spotykał się z tą dziewczyną, która nakłoniła mnie do odejścia, następnie on pojawił się "niespodziewanie" pod moim domem...
W skupieniu prowadził auto, a ja impulsywnie odgarnęłam włosy z jego czoła, a co na jego twarzy pojawił się uśmiech. Moje usta przez strach były zamknięte, lecz musiałam, przemogłam się i je otworzyłam.
-Myślałeś, że się nie domyślę? -Szepnęłam patrząc na niego zdezorientowana. Jego twarz spoważniała, zmarszczył brwi. Chciał coś powiedzieć, ale nic nie zrobił.
-Dlaczego nic nie mówisz!? -Krzyknęłam w złości. Dalej mnie ignorował, więc oparłam głowę o szybę próbując się uspokoić. Muzyka w radiu grała bardzo cicho, więc ciężko byłoby nie usłyszeć mojego lamentu. Wziął jeden głośny oddech.
-Poczekaj. Dojedziemy do do domu i porozmawiamy. -Powiedział spokojnie i położył delikatnie swoją dłoń na moim udzie. Ten moment mnie ukoił, lecz wciąż cała ta sytuacja mnie niepokoiła. Tak, to już pewne. Harry, który istniał niedawno nie potrafiłby obdarować mnie swoim dotykiem.
-Ciekawe jak w takich okolicznościach mam być spokojna. -Odparłam i zamknęłam oczy by choć na chwilę opanować swoje emocje.
Po chwili znaleźliśmy pod tym domem. Mechaniczna brama powoli się otwierała. Moje serce biło coraz szybciej i mocniej. Czułam zbliżający się sąd ostateczny. Z trudnością wyszłam z jego wysokiego czarnego pojazdu, on wziął moje walizki.
-Nie bądź taki pewien, że ja tu zostaje. -Powiedziałam pokazując na nie.
-Zostajesz. -Powiedział z powagą i zaczął iść w stronę drzwi. Otworzył je i przepuścił mnie.
-Może jesteś zmęczona? -Spytał.
-Nie rób sobie żartów. Idziemy do salonu.
Nie czekając na niego podążyłam do ogromnego pomieszczenia. Usiadłam na wielkiej sofie, patrząc w górę na żyrandol wzięłam głęboki oddech. Usłyszałam jego kroki. Usiadł naprzeciwko.
-Nie rozumiem dlaczego nie powiedziałeś mi, że wszystko pamiętasz. -Powiedziałam nie spuszczając wzroku z sufitu.
-Chciałem na Ciebie zasłużyć. Za każdym razem gdy pomyślę jak Cię traktowałem nie mam ochoty się przyznawać do swojej osoby.
-Słusznie. Nie dałeś mi nawet szans. -Zakpiłam.
-Julia. Spójrz na mnie. -Powiedział załamanym głosem.
-Co. -Popatrzyłam na Niego. Odgarnął włosy do tyłu.
-To jaki byłem z Tobą, a jaki nie pamiętając o Tobie świadczy o tym ile szczęścia wnosisz do mojego życia. Kilka lat temu nie znając Cię nie byłem człowiekiem. Kiedy wypadek usunął mi Ciebie ze wspomnień i serca to powróciło.
-To wszystko było zbędne. Kłótnia, wypadek. Dalej nie rozumiem, dlaczego kazałam Ci odejść. -Zaczęłam płakać. Wstał i usiadł obok.
-Wybaczmy sobie te wszystkie błędy. Julia, zacznijmy od nowa. Jedyne czego chce to kochać Cię i być kochanym przez Ciebie. -Powiedział, a z Jego twarzy wyczytałam przejęcie. Podniósł ostrożnie rękę i palcami delikatnie wytarł moją twarz z łez.
-Doskonale wiesz, że moją miłość masz od zawsze tylko na wyłączność. Pamiętam początki Waszego zespołu. Myślałam sobie, że jesteś czymś nieosiągalnym, a każda dziewczyna o Tobie marzy. -Zaśmiałam się nieśmiało.
-A ja pamiętam wkońcu dzień, w którym Cię zobaczyłem. Od tamtej pory liczysz się tylko Ty. Nie zdawałem sobie sprawy, że mogę kochać jedną kobietę tak mocno i namiętnie. -Powiedział wciąż patrząc na mnie.
-Tęskniłam za Tobą, a każde nasze spotkanie, które wiemy jak wyglądały były dla mnie czymś strasznym. Caggie spełniła swój plan, a ja musiałam dusić w sobie wszystkie uczucia do Ciebie.
-Nie mów o niej. Znów chciała nas rozdzielić, choć nawet mnie nie kocha. -Zmrużył oczy.
Poczułam się oczyszczona z całego bólu i żalu. Nareszcie, ja i mój ukochany. Nie wytrzymałam. Usiadłam na nim i zaczęłam obdarowywać go pocałunkami. Nie został mi dłużny; jedną ręką gładził mój policzek, drugą wplótł we włosy.
-Julia, nawet nie wyobrażasz sobie jak cholernie Cię kocham. Zostań ze mną. -Powiedział przerywając ten piękny moment. Swoim wzrokiem przewędrował po mojej całej twarzy nie spuszczając swoich dłoni.
-Zostanę. -Pocałowałam go.
-Na zawsze? -Znów mi przerwał.
-Na zawsze. A teraz mnie pocałuj, musimy nadrobić te kilka miesięcy bez siebie. -Uśmiechęłam się.